czwartek, 23 czerwca 2016
Efekty "odwalutowania" należy oceniać na poziomie grupy Commerzbank
Z kredytami "frankowymi" nie byłoby dziś problemu, gdyby nie kryzys gospodarczy, który ujawnił się w 2007 roku i trwa do dzisiaj. Gdyby nie ten kryzys, Polska zapewne weszłaby w 2009 roku do strefy euro. Nie byłoby europejskiego QE. SNB nie musiałby najpierw zamrażać a potem uwalniać kursu CHFEUR, co skutkowało "frankowym szokiem" z 15. stycznia 2015 r. Stopy procentowe byłyby dodanie. A marże pożyczek, którymi mBank finansował akcję kredytową nadal utrzymywałyby się wraz z kosztami CDS-ów na polski dług poniżej 0.2%. mBank mógłby zmieniać oprocentowanie kredytobiorcom "starego portfela" wraz z ruchami LIBOR CHF, gdyż marże kredytowe byłyby wyższe niż koszty pożyczek. Kurs CHFPLN a potem CHFEUR pewnie w 10 lat by wzrósł o jakieś 10%-15%, co jednak nie powodowałoby gwałtownych reakcji kredytobiorców. Ba, kredytobiorcy pewnie puściliby bankowi płazem uzyskiwanie ekstra przychodów w postaci "spreadów", a ustawa "antyspreadowa" nigdy by nie powstała.
Ale z powodu zachłanności banków - w tym Commerzbank i przejętego przez niego Dresdner Bank - kryzys wybuchł.
Aby powstrzymać upadek jednego z dwóch najistotniejszych dla niemieckiej gospodarki banków, niemiecki rząd musiał w 2009 r. praktycznie znacjonalizować Commerzbank.
Motywacja mBanku i Commerzbanku była - przynajmniej do połowy 2007 roku - inna od tej, jaka kierowała udzielaniu kredytów typu sub-prime w Stanach Zjednoczonych.
Nie zmienia to jednak faktu, że mBank z pomocą Commerzbanku stworzył i sprzedawał produkt, który nie był dopasowany do potrzeb i możliwości klientów-konsumentów, oraz nie podjął żadnych działań by zmniejszyć ryzyko swoich klientów, gdy pojawiły się sygnały możliwych problemów. mBank nie oferował żadnych narzędzi pozwalających ograniczyć ryzyko walutowe klientów (wciskał za to produkty strukturyzowane związane z opcjami walutowymi). mBank nie oferował i nie promował możliwości zmiany parametrów kredytu, gdy okoliczności takie działanie sugerowały (mimo że jego dział analityczny sporządzał różnego rodzaju prognozy ekonomiczne i dot. klas aktywów). Wręcz przeciwnie, w 2008 roku, kiedy kurs CHFPLN wykazywał już mocno podwyższoną zmienność, mBank zwiększał "frankową" akcję kredytową, przez co świadomie narażał klientów na prawdopodobną stratę.
Przy ocenie udzielania kredytów "waloryzowanych" przez mBank w 2008 roku trzeba postawić pytanie o klasyfikację prawną tego działania. Bank był wtedy świadomy zarówno załamania na amerykańskim rynku giełdowym, jego głównych przyczyn, jak i ekstremalnego przewartościowania złotego. Dodatkowo, plany dotyczące wejścia Polski do strefy euro zaczęły wtedy być stawiane pod znakiem zapytania. W pierwszej połowie 2008 r., Commerzbank udzielił mBankowi pożyczki o wartości odpowiadającej co najmniej 1.5 mld CHF.
Commerzbank zarabiał zarówno na marży powiązanych z CHF pożyczek EUR, które udzielał mBankowi, różnicy oprocentowania w Szwajcarii i Strefie Euro, dywidendach otrzymywanych od mBank, a także wzrostowi kursu akcji mBanku. Dlatego efekt "odwalutowania" kredytów "frankowych" należy w przypadku mBanku oceniać na poziomie grupy Commerzbank.
środa, 22 czerwca 2016
mBank mógł prezentować prognozy dotyczące kursu CHFPLN, ale mu się nie chciało
mBank w późniejszych latach "frankodawania", a szczególnie wtedy gdy kurs szwajcarskiej waluty zaczął się zachowywać "burzliwie", przedstawiał kredytobiorcom analizy przygotowane przez podmioty zewnętrzne, jak na przykład "Informację o ryzyku walutowym i ryzyku stopy procentowej dla kredytobiorców hipotecznych". Materiał ten został przygotowany przez Fundację na rzecz kredytu hipotecznego, w której Radzie Programowej znajduje się aż dwóch przedstawicieli mBanku. No ale mają w końcu prawo, zasiadać gdzie chcą :)
Gorzej, że analiza, którą mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom koncentruje się na wysokości rat a nie zadłużeniu kredytobiorcy. I nawet w zakładanych scenariuszach skrajnych pokazuje wyższość kredytów "waloryzowanych" nad złotówkowymi. No bo w tych drugich czai się przecież groźny WIBOR ;)
W poprzednim poście napisałem, że mBank nie prezentował możliwych scenariuszy kształtowania się kursu CHFPLN, bo nie był w stanie ich przewidzieć. To dość dziwne stwierdzenie ze strony banku, który od dawna posługuje się wieloma mniej lub bardziej złożonymi instrumentami finansowymi i ma "matkę" (Commerzbank AG), która jest w tym jeszcze bardziej biegła.
Symulacja historyczna kursu CHFPLN
Przygotowanie symulacji zachowania kursu walutowego nie jest - jak teraz wiem ;) - rzeczą bardzo trudną.
Kredyt zaciągałem w IV. kwartale 2006 r. Od denominacji złotego, która miała miejsce w styczniu 1995 roku, było zatem dostępnych niemal 12 lat danych historycznych dla pary CHFPLN. Posługując się tymi danymi, można było zatem sporządzić np. następującą projekcję sięgającą czerwca 2016 r,:
Jak widać, kurs CHFPLN (czarna krzywa) dość szybko oddalił się od najbardziej prawdopodobnej ścieżki (ciągła czerwona krzywa) i obecnie znajduje się w okolicach 80% kwantyla (pomarańczowa kropkowana krzywa). Oznacza to, że z punktu widzenia października 2006 roku, obecny poziom CHFPLN miał prawdopodobieństwo mniejsze niż 20%. Spodziewany w październiku 2006 r. kurs CHFPLN na 15. czerwca 2016 r. wynosił 3.36 zł.
Jestem (niemal) pewien, że mBank (a w roku 2006 r. - BRE Bank) był w stanie przygotować znacznie bardziej realistyczną (zob. zastrzeżenia metodologiczne na końcu posta) symulacje kursu CHFPLN i prezentować ją potencjalnym kredytobiorcom. Ale tego nie robił.
Jak wspomniałem na początku posta, w latach "frankowego boomu", mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom "miękkie" analizy, które nadal pokazywały że kredyt "frankowy" zaciągany przy kursie 2 zł/CHF jest korzystny dla kredytobiorcy.
Gdyby mBank raczył sporządzić wtedy symulację dla kursu CHFPLN, wyglądałoby to groźniej...
Na koniec czerwca 2008 r., spodziewany kurs na 15. czerwca 2016 r. wynosiłby 2.75 zł, czyli 37% powyżej kursu zaciągnięcia. Rzeczywistość była jednak bardziej złośliwa, i kurs CHFPLN znajduje się obecnie powyżej kwantyla 95%, czyli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia w ramach tej symulacji jest mniejsze niż 5%. Mówiąc prościej - kurs w wysokości przekraczającej 4 zł praktycznie nie mógł się zdarzyć, a osobę która by go na tym poziomie prognozowała należałoby uznać za niepoprawnego czarnowidza.
To co jednak jest dodatkowo groźne dla symulacji wyliczanej dla danych historycznych kończących się w czerwcu 2008 roku, to gigantyczne odstępstwa kursu do kwantyla 95%, które wystąpiły w 2009, 2011 i 2015 roku. Takie odstępstwa - poczynając od pierwszego z 2009 r. - sugerują, że dla tych danych model jest "źle skalibrowany", zatem wnioskowanie w jego oparciu jest praktycznie niemożliwe. Należy także przypuszczać oddziaływanie innych czynników niż sam kurs walutowy. Tak drastyczne odstępstwa nie występują w symulacji wykonanej na danych 1995-2006.
mBank mógł prezentować prognozy
Jak wynika z powyższych rozważań, mBank mógł - gdyby tylko chciał - prezentować rzeczowe analizy dotyczące możliwego przyszłego kształtowania się kursów walut.
Ale mogły one odstraszać kredytobiorców od zaciągania kredytów "waloryzowanych". Tymczasem kredyty "waloryzowane" miały wyższą rentowność niż "czysto złotówkowe", w związku z czym mBankowi zależało na ich udzielaniu...
Symulacja kursu CHFPLN do 2030 r.
Na koniec, zdając sobie sprawę z zastosowywanych w konstrukcji symulacji uproszczeń (zob. zastrzeżenia metodologiczne oraz uwagi do modelu pracującego na danych 1995-2008), pozwoliłem sobie przygotować prognozę kursu CHFPLN do czerwca 2030 roku.
Prognoza opiera się na danych od stycznia 1995 roku do połowy czerwca 2015 roku, co daje ponad 20 lat obserwacji. Wybór czerwca 2015 r. wynika z potrzeby odczekania pewnego okresu od szoku wywołanego uwolnieniem kursu CHFEUR przez SNB. Równocześnie wybór tej daty pozwala sprawdzić dopasowanie symulacji do danych rzeczywistych w okresie ostatniego roku. Jak na razie, tj. do 20. czerwca 2016, kurs CHFPLN porusza się bardzo blisko ścieżki największego prawdopodobieństwa.
Model z pewnością wymaga usprawnień, a obliczenia trzeba powtarzać w oparciu o nowe napływające dane, ale w oparciu o dostępne dane i wykorzystywany model można przypuszczać, że:
- kurs CHFPLN będzie w czerwcu wynosił 4.88 (p=50%), choć może wzrosnąć do 5.94 (P=20%)
- nie należy się jednak spodziewać wzrostu CHFPLN powyżej 7.31 (P=5%)
- z drugiej strony, spadek CHFPLN poniżej 3 jest mało prawdopodobny (P~10%)
- nic na razie nie wiadomo na temat wysokości LIBOR CHF
Zastrzeżenia metodologiczne
Przygotowana symulacja kursu CHFPLN bazuje wyłącznie na danych historycznych dla CHFPLN od stycznia 1995 do momentu rozpoczęcia prognozowania. Symulacja polega na bootstrapie ciągów zwrotów logarytmicznych o długości wynikającej z rozkładu geometrycznego. Bootstrap jest wykonywany 10 tys. razy.
Symulacja nie bierze pod uwagę między innymi różnic w stopach procentowych WIBOR i LIBOR CHF, zmian tych stóp procentowych, ani zachowania na innych parach walutowych, mogących mieć wpływ na kurs CHFPLN.
Pełna nieświadomość ryzyka walutowego mBanku
Banki, w tym mBank zasłaniają się tym, że nie były w stanie przewidzieć zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka w stosunku do polskiego złotego.
W niedawnym wywiadzie dla gazety "Rzeczpospolita", prezes mBanku - Cezary Stypułkowski - pisze, że "[t]o oczywiste, że działające w Polsce banki (...) [nie mogły w] żaden sposób (...) przewidzieć [zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka względem polskiego złotego]."
Prezes dodaje że "[r]ównież banki, a przynajmniej mBank, wymagały od kredytobiorców oświadczeń takich jak to nasze, w którym padają następujące słowa: „Pracownik banku przedstawił mi w pierwszej kolejności ofertę kredytu hipotecznego w polskim złotym. Po zapoznaniu się z tą ofertą zdecydowałem, iż dokonuję wyboru oferty kredytu denominowanego w walucie obcej mając pełną świadomość ryzyka związanego z tym produktem".
Mam w tym miejscu dwa pytania do prezesa Stypułkowskiego.
Po pierwsze, jak mBank mógł przedstawić kredytobiorcy porównania ofert kredytów złotówkowego i "denominowanego", skoro bank nie był w stanie - jak twierdzi prezes Stypułkowski - przewidzieć zdarzeń, które mają wpływ na kurs franka szwajcarskiego? Bez projekcji możliwego zachowania kredytu "denominowanego", porównanie go ze złotówkowym nie jest możliwe. Na podstawie słów prezesa, i praktyki, mBank nie był zatem w stanie przedstawić zestawienia kredytów złotówkowego i "denominowanego", by kredytobiorca mógł dokonać świadomego wyboru.
Po drugie, skoro mBank - jak twierdzi prezes Stypułkowski - nie był w stanie przewidzieć wydarzeń, które mogą mieć wpływ na zachowanie franka szwajcarskiego, to jak można oczekiwać, że kredytobiorca-konsument jest w stanie wziąć na siebie ryzyko kursowe, dysponując znacznie mniejszą wiedzą niż bank?
Na marginesie, mBank nie oferował kredytów denominowanych, a twory nazywane kredytami "waloryzowanymi", którym bliżej jest do kredytów indeksowanych. Samych kredytów waloryzowanych nadal nie ma w Prawie Bankowym, pomimo jego "antyspreadowej" nowelizacji w 2011 roku. Ponadto, mBank sam stwierdził, że nie udzielał kredytów walutowych.
A tutaj, jak można szacować przyszły kurs walutowy, bez znajomości zdarzeń, które mają na niego wpływ. No ale chyba nie muszę tego profesjonalnemu bankowi, za jaki uważa się mBank, tłumaczyć.
poniedziałek, 20 czerwca 2016
Pierwsze posiedzenie prawdopodobnie 31. sierpnia
Sąd Okręgowy w Łodzi wstępnie wyznaczył termin pierwszego posiedzenia w sprawie "Grupy na Frank" na 31. sierpnia 2016 r. (środa).
Termin ten może jeszcze ulegać zmianom, z uwagi na działania podejmowane przez mBank, który od samego początku stara się stosować obstrukcję.
W pozwie uczestniczą obecnie 534 osoby, a kolejne rozszerzenie grupy jest planowane na sierpień.
Osoby posiadające kredyt "waloryzowany" CHF w mBanku mogą się kontaktować z kancelarią, która przygotowała pozew.
Podstawowe informacje o pozwie znajdują się tutaj.
piątek, 17 czerwca 2016
Szkic wezwania do próby ugodowej z mBankiem w sprawie umowy "waloryzowanej"
Zanim na dobre rozpęta się sądowa batalia, może warto spróbować ostatniej z "pokojowych" dróg, jaką jest postępowanie ugodowe?
mBank jest zbyt dumny, więc ja mogę pierwszy wyciągnąć w jego stronę rękę :)
Biorąc poprawkę na to, że pełnomocnicy banków nie chcą negocjować i niemal nigdy nie pojawiają się na posiedzeniach dotyczących postępowań ugodowych, w celu minimalizacji kosztów przygotowany szkic zakłada Wartość Przedmiotu Sporu (WPS) w wysokości 10,000 zł.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, przy sprawach o WPS nie przekraczających 10,000 zł, opłata sądowa wynosi 40 zł. W przygotowanym szkicu wezwania do próby ugodowej, wskazaną Wartością Przedmiotu Sporu jest zadośćuczynienie
Zaznaczam, że jest to pierwszy szkic wezwania, czekam na opinie prawne na jego temat, i przed złożeniem mogą następować zmiany w jego treści. Ale jakby mBank zdecydował się rozmawiać w oparciu o ten szkic - zapraszam :)
BTW: Każda osoba może zamieszczać komentarze w dokumencie:
https://docs.google.com/document/d/1ccuE9RbImMnJrldF1Jn9aoXtdXdxYv79ZV09mG3e7ek/edit?usp=sharing
wtorek, 31 maja 2016
Do Prezesa Cezarego Stypułkowskiego
Cieszę, że prezes mBanku Cezary Stypułkowski potwierdził w końcu to, czego domyślałem się od wielu miesięcy, że "[w] sumie od lat ekonomiczny wynik na portfelu frankowym jest u nas [w mBank] ujemny."
Niestety muszę zmartwić Pana Prezesa. Bez podjęcia przez mBank realnych działań mających na celu rozwiązanie problemu posiadanego portfela kredytów "frankowych", ta strata się powiększy. I to znacznie.
Biorąc pod uwagę, że większość pożyczek związanych z CHF zostało mBankowi udzielonych przez Commerzbank, będącego równocześnie większościowym akcjonariuszem mBanku, nasuwa się pytanie: ile jeszcze wytrzyma Commerzbank?
W przeciwieństwie do mBanku, Commerzbank cały czas zarabia na udzielonych przez siebie pożyczkach "frankowych" dla mBanku. Równocześnie jednak traci na posiadanym pakiecie akcji mBanku. W ciągu roku, spadek wartości akcji mBanku zbliżył się do 30%. Istotnym powodem spadków, jest nierozwiązany problem kredytów "frankowych". Rozwiązanie ustawowe, jeżeli nie zadowoli kredytobiorców, nie zakończy toczących się postępowań sądowych.
***
Nie jestem zacietrzewionym kredytobiorcą "frankowym". Z wieloma argumentami przedstawionymi przez Prezesa Stypułkowskiego (lub jego ghost writera z agencji PR) muszę się zgodzić. Tym bardziej że spędziłem sporo czasu analizując m.in. dane finansowe mBanku.
Problem z umowami "frankowymi" (w mBanku: "waloryzowanymi") sprowadza się jednak m.in. do błędów w konstrukcji umów, które mBank oferował.
Prezes Stypułkowski pisze:
"Przede wszystkim wyjaśnijmy, że o legalności prowadzonej działalności nie decyduje to, że jest ona opisana w ustawach i nimi wyraźnie dopuszczona, ale to, że nie jest zabroniona. Jeżeli regulator chce czegoś zabronić lub ograniczyć krąg podmiotów, którym wolno daną działalność wykonywać, to wprowadza stosowne zakazy lub koncesje."
Działalność bankowa jest koncesjonowana. Kredyt bankowy został precyzyjnie zdefiniowany w art. 69 Prawa Bankowego (wersja przed 2011 rokiem). Umowa kredytowa musi dokładnie wypełniać zawarte w prawie warunki.
Zmiana umowy nazwanej, wykonywanej przez koncesjonowany podmiot jakim jest bank, jest możliwa wyłącznie w takim zakresie, w jakim nie zmienia ona natury stosunku. Naturą kredytu jest płatne udostępnienie przez bank określonej kwoty pieniędzy za wynagrodzeniem.
Kredyty "waloryzowane" oferowane przez mBank jednoznacznie określają wielkość udostępnianych środków, tj. kwotę kredyt. To ta kwota, zgodnie z Prawem Bankowym, ma zostać przez kredytobiorcę zwrócona bankowi. Kwota kredytu w umowach "waloryzowanych" mBanku została jednoznacznie określona w polskim złotym (PLN).
Gdyby pomimo jednoznacznego określenia w umowie kwoty kredytu w PLN, istniały jakieś wątpliwości co do wielkości kwoty kredytu, warto spojrzeć na pobraną przez mBank prowizję od uruchomienia kredytu. Prowizja ta jest naliczana od kwoty kredytu.
Wielkość pobranej prowizji można sprawdzić w wyciągu z rachunku kredytowego. Pobrana przez mBank prowizja wynosi dokładnie x% od określonej w umowie kwoty kredytu PLN. Nie jest to x% od najpierw "zwaloryzowanej" kwoty wyrażonej w CHF, a następnie ponownie przeliczonej na PLN z zastosowaniem kursów z tabel bankowych, ale dokładnie wielkość wynikająca z kwoty kredytu PLN określonej w umowie kredytowej.
Zgodnie z Prawem Bankowym, kredytobiorca jest zobowiązany do zwrotu bankowi wykorzystanej kwoty kredytu (powiększonej o oprocentowanie). Zgadzam się, z Prezesem, że to kredytobiorca potrzebował złotówki, więc mBank nie dał mu franków, z którymi musiałby lecieć do kantoru, zamienić je na PLN i dopiero wtedy zapłacić za dom czy mieszkanie. Kredytobiorca otrzymał od banku dokładnie kwotę kredytu PLN określoną w umowie i z tej kwoty skorzystał. Ponieważ "waloryzacja" nastąpiła w momencie udostępnienia kredytu, wyrażona w PLN wartość "zwaloryzowanych" środków w CHF już na początku umowy była o kilka procent wyższa niż wartość kredytu PLN. Ale kredytobiorca korzystał z kwoty kredytu PLN, a nie z kwoty "zwaloryzowanej".
Złożony na początku kwietnia br. pozew zbiorowy przeciwko mBank zawiera więcej argumentów świadczących o tym, że umowy "waloryzowane" mBanku są z powodu zawartych w nich błędów nieważne.
***
Chciałbym się jeszcze krótko odnieść do drugiego fragmentu wypowiedzi Prezesa Stypułkowskiego:
"Kredyty wypłacane w złotych i zawierające klauzulę waloryzacyjną opartą o kurs wybranej waluty obcej to nic nowego, stosowane były w obrocie gospodarczym na długo zanim zaczęto udzielać kredytów frankowych. Podstawą prawną ich funkcjonowania jest zasada swobody umów określona w kodeksie cywilnym.
Istotą kredytów z klauzulą waloryzacyjną jest to, że są one wypłacane w złotych. Wynika to najczęściej z natury transakcji zawieranej między kredytobiorcą a jego kontrahentem. W przypadku nieruchomości mieszkaniowych sprzedawca zawsze chciał otrzymać zapłatę w złotych. "
Umowy kredytowe można z grubsza podzielić na trzy klasy:
1. złotówkowe
2. dewizowe / denominowane
3. waloryzowane / indeksowane
Zanim rozpoczął się "frankowy szał", stosowane były przede wszystkim dwa pierwsze rodzaje umów, czyli albo złotówkowe albo dewizowe. Pod kątem przywołanego cytatu, interesujące są dla nas głównie umowy dewizowe / denominowane.
Kwota kredytu w umowach dewizowych / denominowanych jest jednoznacznie określona w walucie. Bank dla wygody kredytobiorcy może dokonać wypłaty kwoty kredytu w polskim złotym, z zastosowaniem swoich tabel kursowych. Podobnie może przyjmować od kredytobiorcy spłaty rat w polskim złotym i przeliczać je na potrzeby kredytu na walutę.
Umowy "waloryzowane" mBanku nie są jednak umowami dewizowymi / denominowanymi. Kwota kredytu w tych umowach została jednoznacznie określona w PLN. Są to zatem umowy złotówkowe.
Ponieważ nikt nie powinien uważać się za nieomylnego, bardzo bym prosił o przesłanie umowy indeksowanej lub waloryzowanej sprzed 2000 roku (albo nawet sprzed 2002 r., kiedy zniesiona została zasada walutowości). mBank posiada mój email :)
***
UPDATE 2016-06-09
Prezes Stypułkowski odpowiada internautom, internauci nie do końca zgadzają się z prezesem.
UPDATE 2016-06-02
Na stronach stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" został wczoraj opublikowany tekst Tomasza Nowaka będący szczegółową analizą tez stawianych przez Prezesa Stypułkowskiego - zachęcam do lektury!
***
Mimo, że - jak napisałem wcześniej - umowy "waloryzowane" mBanku powinny być uznane za nieważne, widzę pewne pole do kompromisu. Kompromis ma to do siebie, że jego uczestnicy nie do końca są z niego zadowoleni. Ale może warto w końcu zacząć poważnie rozmawiać, zanim sytuacja zrobi się nieodwracalna?
***
Post powstał w odpowiedzi na artykuł "Franki - odpowiedź bankowca", opublikowany w RzP 2016-05-30
środa, 25 maja 2016
Mechanizm przeliczenia początkowego w umowach mBank był od początku niedozwolony
19. kwietnia br. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) wydał kolejny wyrok dotyczący niedozwolonego charakteru zapisów w stosowanych przez mBank umowach kredytów "waloryzowanych".
SOKiK uznał za niedozwolony zapis regulujący przeliczanie kwoty kredytu (PLN) na wartość "zwaloryzowaną" wyrażoną w CHF - tzw. "przeliczenie początkowe". Zapis o którym mowa to:
„Przeliczenia kredytu na walutę waloryzacji Bank dokonuje wg kursu kupna danej waluty z Tabeli kursowej Banku obowiązującej w dniu i godzinie uruchomienia kredytu”
Zapis ten leży u podstaw mechanizmu waloryzacji stosowanego przez mBank. Umowy "waloryzowane" mBanku zakładają, że:
- kwota kredytu (określona w umowie w PLN) zostaje przeliczona na kwotę w CHF z zastosowaniem przywołanego zapisu;
- w oparciu o "zwaloryzowaną" kwotę wyrażoną w CHF wyznaczany jest harmonogram spłaty rat; umowy określają, że harmonogram jest wyznaczany w CHF;
- poszczególne raty wyrażone w CHF są przeliczane na PLN z zastosowaniem innego zapisu umownego.
Skoro sąd uznał, że przeliczenie kwoty kredytu (PLN) na wartość "zwaloryzowaną" (CHF) było od początku niedozwolone, określenie wartości "zwaloryzowanej" (CHF) nie jest możliwe. To z kolei prowadzi do niemożliwości wyznaczenia harmonogramu kredytu, który zgodnie z umową ma być wyznaczany w CHF.
Równocześnie, zapis umowny określający sposób przeliczania poszczególnych rat wyrażonych w CHF na kwoty w PLN został wcześniej uznany za niedozwolony i wpisany do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez UOKiK pod numerem 5743.
Umowy "waloryzowane" mBanku po wykreśleniu wszystkich niedozwolonych zapisów, na których mBank uzyskiwał korzyści kosztem konsumentów, zaczynają przypominać to, co widać na powyższej grafice.
W oparciu o niedozwolony charakter zapisów stosowanych w umowach mBanku, pod koniec kwietnia br. Sąd Rejonowy w Warszawie wydał wyrok uznający kredyt udzielony przez mBank za nie podlegający "waloryzacji" oraz oprocentowany stawką związaną z LIBOR CHF.
Mimo iż zarówno przytoczony wyrok SOKiK (XVII AmC 2939/14) jak wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie (VI C 1713/15) są zbyt świeże by być prawomocne, w połączeniu z wcześniejszymi wyrokami, widać kształtującą się linię orzecznictwa. Ponieważ stosowany w umowach mBank mechanizm "waloryzacji" od początku był niedozwolony, istnieją wyłącznie dwie możliwości:
- kontynuowanie umów po usunięciu zapisów niedozwolonych, jeżeli jest to po tej operacji możliwe, albo
- unieważnienie umów, w przeciwnym przypadku.
mBank może jeszcze wybierać między tymi dwoma opcjami. Zanim zrobią to za niego sądy.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)