czwartek, 8 września 2016

mBank przegrał w kluczowej sprawie SN


W czwartek 8. września, Sąd Najwyższy oddalił skargę kasacyjną mBanku na prawomocny wyrok w głośnej "sprawie szczecińskiej".

Z analizą warto jeszcze moment poczekać na pisemne uzasadnienie decyzji Sądu Najwyższego.
Już dziś warto sobie jednak przypomnieć wcześniejsze wyroki w sprawie:

wyrok Sądu Okręgowego w Szczecinie z 7. listopada 2014 r. - I C 554/14
wyrok Sądu Apelacyjnego w Szczecinie z 14. maja 2015 - I ACa 16/15
sygnatura sprawy w Sądzie Najwyższym, wyrok z 8. września 2016 r. - II CSK 750/15


Dodatkowo:



A w międzyczasie warto wybrać się na manifestację #ZeroHaraczu, która odbędzie się w sobotę 10. września w Warszawie:


sobota, 3 września 2016

Następne posiedzenie sądu wyznaczone na 19. grudnia br.


W środę 31. sierpnia odbyło się pierwsze posiedzenie sądu dotyczące złożonego na początku kwietnia pozwu zbiorowego przeciwko mBank.

(posiedzenie to dotyczyło drugiego równolegle prowadzonego postępowania grupowego przeciwko mBank; przeciwko mBank prowadzonych jest obecnie kilka postępowań sądowych)

Na posiedzeniu był obecny Rzecznik Konsumentów z Warszawy - Pani Małgorzata Rothert.

Posiedzenie to ograniczyło się do kwestii formalnych, wynikających z wniosków banku zawartych w jego odpowiedzi na pozew, np. dotyczących wyłączenia jawności postępowania, Wartości Przedmiotu Sporu ("WPS") czy właściwości miejscowej sądu. Sąd oddalił te wnioski banku.

Następne posiedzenie sądu zostało wyznaczone na poniedziałek 19. grudnia br.

Zakładanym przedmiotem drugiego posiedzenia będzie rozstrzygnięcie kwestii dopuszczalności rozpoznania sprawy jako pozwu grupowego.

Do pozwu można się w dalszym ciągu przyłączyć. W tym celu należy się skontaktować z kancelarią, która sprawę prowadzi.

czwartek, 25 sierpnia 2016

Gigantyczna tykająca bomba w portfelu kredytowym mBanku


Umowy kredytowe typu CHF zawierane przez mBank mogą zostać uznane za nieważne, uważa UOKiK.

UOKiK wydał dzisiaj (25-08) pierwszy istotny pogląd. Pogląd ten dotyczy procesu Grupy na Bank, w której 1,247 kredytobiorców mBank uważa za naruszające ich interesy i sprzeczne z dobrymi obyczajami a przez to niedozwolone, zapisy umowne dotyczące ustalania przez zarząd mBanku oprocentowania.

Ponieważ zapisy te dotyczą zasadniczego świadczenia stron umowy kredytu, UOKiK doszedł do wniosku, że jedynym skutecznym sposobem usunięcia niesprawiedliwych zapisów może być unieważnienie - za zgodą konsumentów - całych umów.

mBank umieszczał w stosowanych przez siebie umowach kredytów typu CHF zapisy dotyczące wyznaczania oprocentowania decyzjami zarządu do (mniej więcej) września 2006. W lutym 2009 r., około 9 tys. umów kredytowych opartych było na konstrukcji "starego portfela".

Część kredytobiorców zdecydowała się podpisać aneksy do swoich umów, które zamieniły sposób wyznaczania oprocentowania na formułę LIBOR+marża. Do momentu podpisania aneksów, oprocentowanie w tych umowach było wyznaczane decyzjami zarządu.

Gdyby zatem uwzględnić tych, którzy zawarli aneksy o zmianie sposobu wyznaczania oprocentowania, umów które przez pewien czas zawierały mechanizmy "starego portfela" może być sporo więcej - między 20 a 35 tysięcy. Mogłyby one stanowić 30-50% całego portfela kredytów typu CHF mBanku.

Przyjmijmy, że aneksowanie umowy usunęło jej wady od momentu aneksowania. Jednak w okresie od ich zawarcia do chwili podpisania aneksu, oprocentowanie było naliczane w oparciu o decyzje podejmowane przez zarząd mBanku, czyli na bazie zapisu niedozwolonego. Skoro zapis ten był (i jest) niedozwolony, wielkość rat oraz zadłużenia obliczana w tym okresie były nieprawidłowe. Czyli nie wiadomo, ile wynosiło zadłużenie w chwili aneksowania umowy.

Wynikałoby z tego, że wykonywanie wszystkich umów kredytowych typu CHF, w których kiedykolwiek znajdował się mechanizm wyznaczania oprocentowania przez zarząd mBanku, było nieprawidłowe. Ustalenie wielkości kredytu na moment aneksowania oraz chwilę obecną nie jest możliwe. Zgodnie z wnioskiem z dzisiejszej opinii UOKiK, wszystkie takie umowy - za zgodą konsumentów - mogłyby zostać unieważnione.

Wartość takich "staroportfelowych" kredytów może wynosić ok. 6-10 mld zł...

A błędnie wyznaczane oprocentowanie, to nie jedyne wady umów typu CHF stosowanych przez mBank.

środa, 24 sierpnia 2016

Środa 31. sierpnia, godz. 14:00, sala 4



Pierwsza rozprawa w pozwie zbiorowym o unieważnienie lub częściowe unieważnienie umów kredytowych typu CHF przeciwko mBank odbędzie się w środę 31. sierpnia o godz. 14:00.

Rozprawa odbędzie się w sali nr 4 Sądu Okręgowego w Łodzi.

Informacje o pozwie.

Informacje o działaniach prawnych prowadzonych przeciwko mBank.

piątek, 19 sierpnia 2016

Wyroki Sadu Najwyższego nie są święte


Stało się coś niezwykłego! Jednak "święte krowy" nie są nieomylne!

W uzasadnieniu do wyroku XIV C 2126/15 sędzia wrocławskiego Sądu Rejonowego nie zgodził się z argumentacją Sądu Najwyższego przedstawioną w wyroku II CSK 768/14 z maja 2015 r.

Wyrok SN dotyczy trwającego od 2010 r. pozwu zbiorowego przeciwko mBank. Po prawomocnym wyroku, mBank złożył skargę kasacyjną, którą SN częściowo rozpatrzył pozytywnie. Sędzia sprawozdawca SN - Mirosław Bączyk - stwierdził wtedy, że skutkiem uznania klauzuli za niedozwoloną nie może być zwykłe uznanie jej za bezskuteczną, ale trzeba "przekroić ją jak arbuza" i szukać jaki jest dopuszczalny poziom kosztów stosowanych przez mBank.

Traktowanie klauzul niedozwolonych za bezskuteczne (nie wiążące) jest tymczasem podstawą dyrektywy unijnej 93/13. No ale sędzia Sądu Najwyższego może o tym nie wiedzieć, lub z jakichś powodów nie chcieć pamiętać...

Sąd Rejonowy we Wrocławiu został zatem zmuszony do potwierdzenia "oczywistej oczywistości":

"Sąd w niniejszej sprawie nie podziela zawartej w uzasadnieniu orzeczenia [SN] argumentacji o potrzebie poszukiwania zasad zmienności oprocentowania poprzez zasięganie wiadomości specjalnych [opini biegłego]. W ocenie Sądu rozpoznającego niniejszą sprawę, konsekwencją wyeliminowania postanowienia abuzywnego jest konieczność ponownego ustalenia treści umowy przy uwzględnieniu pozostałych nieabuzywnych postanowień umowy; dyrektywa nr 93/13/EWG nie sprzeciwia się temu, aby na skutek stwierdzenia abuzywności postanowienia umownego zmieniła się treść stosunku umownego."

Proste?



Post nt. aktualnie prowadzonych działań prawnych przeciwko mBank.

Artykuł nt. sprawy XIV C 2126/15.

Do pobrania: uzasadnienie do wyroku XIV C 2126/15

Działania prawne przeciwko mBank




Uporządkujmy i podsumujmy nieco informacje na temat działań prawnych prowadzonych przeciwko mBank.

W kwietniu br. został złożony nowy pozew zbiorowy przeciwko mBank o "odfrankowienie". Podstawowym roszczeniem w pozwie jest ustalenie częściowej lub całkowitej nieważności umów kredytowych typu CHF oferowanych przez mBank. Powodem roszczenia jest naruszenie przez mBank przepisów Prawa Bankowego oraz niedozwolony charakter (abuzywność) kluczowych zapisów umownych.

W połowie sierpnia br. do Sądu Okręgowego w Łodzi, gdzie złożony został pozew, wpłynęła odpowiedź mBanku. Komentarz do tej odpowiedzi został zamieszczony wczoraj.

Na koniec sierpnia br. zaplanowane zostało pierwsze posiedzenie sądu w tym pozwie.

W pozwie uczestniczy obecnie ponad 500 osób, a wkrótce liczba uczestkinków przekroczy 600. Do pozwu nadal można się przyłączać.

Pozew zbiorowy przeciwko mBank o "odfrankowienie" - zwany "Grupa na mFrank" albo GnF, to drugi pozew grupowy prowadzony przeciwko mBank. Pierwszy pozew zbiorowy przeciwko mBank, dotyczący oprocentowania kredytów ustalanego decyzjami zarządu - zwany "Grupa na Bank" albo GnB, został złożony w grudniu 2010. W sprawie GnB zapadł prawomocny wyrok, ale w wyniku skargi kasacyjnej mBanku i decyzji Sądu Najwyższego, sprawa wróciła do Sądu Apelacyjnego, gdzie obecnie ponownie jest rozpatrywana.

Oprócz tych dwóch pozwów zbiorowych, oraz znacznej ilości pozwów indywidualnych dotyczących głównie UNWW, na poziomie apelacji znajduje się kolejna sprawa dotycząca abuzywności kluczowych zapisów stosowanych przez mBank - wyrok SOKiK z 19. kwietnia br.

Oba pozwy zbiorowe - GnB i GnF, oraz sprawa przed Sądem Apelacyjnym dot. abuzywności zapisów umownych - są prowadzone przez tą samą kancelarię prawną - Gabrysiak Niedużak Adwokaci.

Dla przypomnienia, chyba dwie najgłośniejsze sprawy ostatnich kilkunastu miesięcy - tzw. "sprawa szczecińska" (BTE) oraz wyrok warszawskiego Sądu Rejonowego z 29. kwietnia br., uznający kredyt za "czysto złotówkowy" ale oprocentowany wg LIBOR - również dotyczą kredytów typu CHF udzielonych przez mBank.

Krótko: dzieje się :)

czwartek, 18 sierpnia 2016

Ten domek z kart w końcu runie


Do Sądu Okręgowego w Łodzi wpłynęła kilka dni temu (datowana na 2016-08-12) odpowiedź mBanku na złożony w kwietniu br. drugi już pozew zbiorowy przeciwko bankowi.

Dokładne omawianie na tym etapie, liczącej wraz z załącznikami ponad 400 stron odpowiedzi banku, nie wydaje się celowe.

Można jednak mówić o odczuciach dotyczących zarówno odpowiedzi, całej sprawy jak i pierwszego pozwu zbiorowego przeciwko mBank - Grupy na Bank - który toczy się od grudnia 2010 r.

Znaczna część odpowiedzi dotyczy rozległego ataku mBanku na członków grupy. Że jakoby bank należycie informował o ryzyku, a kredytobiorcy byli świetnie przygotowani do ponoszenia wszelkich ryzyk które wiążą się z kredytem, w tym z kredytem waloryzowanym. Są to w znacznej mierze standardowe środki stosowane przy pozwach zbiorowych. Mam nadzieję, że sądy nauczyły się je oceniać od 2009 roku, kiedy weszła w życie ustawa o grupowym dochodzeniu roszczeń.

Mniej miejsca zajmuje część, którą uznałbym za merytoryczną, czyli odpowiedź na zarzuty postawione w złożonym pozwie. Tutaj wychodzi chyba najważniejsza rzecz w tej sprawie. Jest faktem, że mBank (wcześniej BRE Bank), nie był najgorszym z banków udzielających kredytów typu CHF. W porównaniu do niektórych innych działających w Polsce banków grał - przynajmniej do czasu - nieco bardziej fair.

Niestety także mBank wpadł we "frankową" pułapkę. Starając się równać do rynkowej średniej, stosował najpierw rozwiązania, które sprawiły że pod względem formalnym jego umowy "waloryzowane" naruszały lub obchodziły obowiązujące w Polsce prawo. Łatwy zarobek sprawił, że mBank stał się zachłanny. Kwestią sądu (a właściwie sądów) jest zdecydować, ile powinien za to zapłacić.

mBank nie był też w stanie wyrwać się z benchmarkingowego piekła, wyjść przed szereg, i pokazać, że problem "frankowych" kredytów da się polubownie rozwiązać w cywilizowany sposób. Być może przeszkadzała mu w tym stojąca na skraju przepaści "matka", od której pożyczał środki na finansowanie akcji kredytowej. Ale "matka" też pożyczała de facto euro a nie CHF! 
Cóż, taka bezczynność to kolejny czynnik mający wpływ na wymiar kary.

Dobrą - dla mBanku - wiadomością jest, że nawet unieważnienie umów kredytowych lub ich "przewalutowanie" po kursie z dnia zaciągnięcia, nie spowoduje upadku banku. Ma wystarczająco wysokie fundusze własne by zaabsorbować tego rodzaju operację.

Pewnie jestem naiwny, ale nadal wierzę, że mBank jest w stanie wyjść z rozsądną propozycją do swoich klientów. Może wariant chorwacki?

Można się oczywiście przez kilka kolejnych lat procesować, ale mBank, z zasygnalizowanych wcześniej powodów, w końcu przegra, A za włeczenie klientów po sądach mBank powinien zapłacić stosowne odszkodowanie

Pozostaje tylko pytanie, ilu klientów od niego w tym czasie odejdzie lub do niego nie przyjdzie? Czy naprawdę warto kontynuować tę walkę?

***

Oprócz pozwu Grupy na mFrank, przeciwko mBank toczy się od 2010 r. proces Grupy na Bank. Na poziomie apelacji trwa także proces dotyczący abuzywności mechanizmu waloryzacyjnego stosowanego w umowach mBanku.

W pozwie Grupy na mFrank, mBank jest reprezentowany przez kancelaria Linklaters w osobach adwokatów Anny Cudna-Wagner oraz Bartosza Miąskiewicza.

Treść odpowiedzi jest dostępna dla uczestników pozwu na zamkniętym forum prowadzonym przez kancelarię.

Pierwsze posiedzenie sądu w pozwie jest planowane na 31. sierpnia.

środa, 3 sierpnia 2016

WNIOSEK O DOWÓD WINY


Jak może wyglądać wniosek o informacje od banku nt. kredytu "frankowego" na pdst. nowego projektu prezydenckiej ustawy ;)

Na podstawie art. 5 Ustawy o zasadach zwrotu niektórych należności wynikających z umów kredytu i pożyczki z dn. (...) 2016 r. (dalej: "Ustawa") domagam się od Banku pisemnej informacji o stosowaniu przez Bank w zawartej ze mną w dn. (...) umowie kredytowej nr (...) (dalej: "Umowa Kredytowa") któregokolwiek z niezgodnych z prawem rozwiązań wymienionych w art. 4 Ustawy.

W przypadku stosowania przez Bank w Umowie Kredytowej któregokolwiek niezgodnego z prawem rozwiązania i osiągania przez Bank na tej podstawie nienależnych świadczeń, żądam sporządzenia przez Bank wyliczeń kwot określonych w art. 6 Ustawy.

Równocześnie informuję Bank, iż wyliczona przez niego kwota może nie pokrywać całości moich roszczeń, w tym wynikających z oczekiwanego przeze mnie na podstawie Ustawy potwierdzenia przez Bank łamania przez niego prawa, i zamierzam w związku z tym skorzystać z uprawnienia przewidzianego w art. 13 Ustawy by dochodzić pełni moich roszczeń związanych z Umową Kredytową w postępowaniu sądowym.

Przekazana przez Bank informacja o stosowaniu przez niego w Umowie Kredytowej niezgodnych z prawem rozwiązań i osiąganiu przez Bank nieuprawnionych korzyści w ich oparciu będzie stanowiła dowód we wspomnianym postępowaniu sądowym

Przypominam także, że w oparciu o art. 15 Ustawy, Kredytobiorcy przysługuje odszkodowanie w wysokości 0.01% kwoty kapitału pozostałego do spłaty na dzień wejścia Ustawy w życie za każdy dzień opóźnienia w sporządzeniu i przekazania samooskarżenia Banku którego dotyczy ten wniosek.

To pierwszy szkic w oparciu o projekt ustawy, ale projekt zdaje się sugerować tego rodzaju wnioski...

[UPDATE 2016-08-06: Uwaga! Pojawia się coraz więcej głosów prawników, że proponowana ustawa może - pomimo deklaracji - ograniczać możliwości skutecznego dochodzenia praw przez kredytobiorców.]

Jakie jest zobowiązanie kredytobiorcy, według projektu prezydenckiej ustawy?


mBank udzielał kredytów, które nazywał "waloryzowanymi kursem CHF".

Przedstawiony we wtorek (2016-08-02) nowy prezydencki projekt ustawy "frankowej" starał się wtłoczyć kredyty waloryzowane do definicji kredytu indeksowanego.



Z zawartej w projekcie definicji kredytu indeksowanego wynika, że kredyt taki został udzielony w walucie polskiej. Zgodnie z definicją kredytu zawartą w Prawie Bankowym, zobowiązanie kredytobiorcy dotyczy zwrotu udzielonego kredytu wraz z odsetkami.

Osoby, które zawarły z bankiem umowy indeksowane, są zatem zobowiązane do zwrotu wymienionej w umowie kwoty polskich złotych.

Definicja kredytu indeksowanego zawarta w projekcie ustawy określa trzy możliwe rodzaje takiego kredytu:

1. kwota udzielonego w walucie polskiej kredytu stanowi równowartość określonej ilości waluty obcej, lub

2. kredyt udzielony w walucie polskiej jest indeksowany do waluty obcej, lub

3. kredyt udzielony w walucie polskiej jest waloryzowany do waluty obcej.

Niektórzy kredytobiorcy mBanku mieli wymienioną w umowie pewną kwotę wyrażoną w walucie obcej, jednak jak ustaliły sądy, kwota w walucie obcej miała jedynie charakter informacyjny i nie stanowiła zobowiązania stron umowy.

Definicja kredytu indeksowanego rozdziela indeksację od waloryzacji. Projekt ustawy nie definiuje jednak czym indeksacja i waloryzacją są.

Skoro waloryzacja nie jest przez projekt ustawy (ani inny akt prawny) zdefiniowana i
biorąc pod uwagę fakt, że kredyt indeksowany (który zgodnie z projektem ustawy miałby być tożsami z waloryzowanym), został udzielony w walucie polskiej, indeksacja/waloryzacja nie wywiera skutków na zobowiązania kredytobiorcy.

Projekt ustawy potwierdza, że kredytobiorca powinien bankowi zwrócić kwotę kredytu w walucie polskiej wymienioną w umowie.

wtorek, 2 sierpnia 2016

Wobec ograniczonego zakresu prezydenckiego projektu ustawy, udział w pozwie wydaje się jedynym sposobem pełnego rozwiązania problemu ze swoim kredytem hipotecznym



Kancelaria Prezydenta opublikowała dzisiaj (tj. 2. sierpnia 2016 r.) kolejny projekt ustawy, który zdaniem Kancelarii ma rozwiązać problem kredytów hipotecznych związanych z kursem walut obcych, w tym przede wszystkim franka szwajcarskiego.

Projekt ustawy został ujawniony dopiero przed chwilą, zatem nie jest możliwym wyciąganie ostatecznych wniosków. Podstawowe fakty:

Projekt zakłada zwrot części spreadów pobieranych przez banki

W uzasadnieniu do projektu można przeczytać, że spready były przez banki ustalane w sposób sprzeczny z obowiązującym prawem. Stan taki znajduje potwierdzenie w wielu prawomocnych wyrokach sądowych, w tym wydanych przez Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) i wpisanych do rejestru klauzul niedozwolonych.

Projekt zakłada jednak zastosowanie dwóch ograniczeń przy wyznaczaniu kwoty należnych do zwrotu spreadów:
  1. Po pierwsze, spready stosowane zarówno przy przeliczaniu początkowym (z PLN na CHF) jak i poszczególnych rat (z CHF na PLN) muszą przekraczać 0.5% od średniego kursu sprzedaży lub kupna NBP z dnia przeliczenia.

    mBank, w latach 2006-2015, stosował spready (jednostronne) na poziomie 2.2%-3.0%.
     
  2. Po drugie, przy wyznaczaniu kwoty nienależnie pobranych spreadów, projekt stosuje ograniczenie początkowej kwoty kapitału w wysokości 350 tys. zł.

    Skąd wzięło się akurat 350 tys. zł a nie na przykład 314,159.26 zł? W uzasadnieniu projektu nie ma uzasadnienia kwoty zawartej w projekcie ustawy.
W zakresie zwracania nienależnie pobieranych przez banki spreadów, prezydencki projekt idzie zatem koncepcyjnie nieco dalej niż ustawa "antyspreadowa" z 2011 r., która ograniczała się wyłącznie do spreadów naliczanych przy okazji wyznaczania poszczególnych rat kredytowych. Równocześnie jednak projekt stosuje przedstawione wyżej ograniczenia.

Zwrot nienależnie pobranych przez bank spreadów miałby, w przypadku czynnych umów, następować w formie zmniejszenia kapitału kredytu.

[UPDATE 2016-08-04: Na blogu Odfrankuj Swój Kredyt można poznać szacunki zmniejszenia kapitału w wyniku zastosowania rozwiązań z zaproponowanej przez prezydenta ustawy. Korzyść dla kredytobiorcy jest mizera.]

Projekt zakłada oprocentowanie nienależnie pobieranych przez banki spreadów przy zastosowaniu odsetek na poziomie połowy odsetek ustawowych

Od początku 2006 r., odsetki ustawowe wynosiły nawet 13% rocznie. Połowa maksymalnych odsetek ustawowych z tego okresu to zatem 6.5%, wobec maksymalnego poziomu WIBOR 3M z tego samego okresu w wysokości 6.87%.

Odsetki ustawowe stanowią formę odszkodowania dla wierzyciela za opóźnienia dłużnika w spełnianiu swoich świadczeń.

Stosowanie pełnych odsetek ustawowych przez sądy w stosunku do zasądzonych wierzytelności jest standardem. Odsetek na takim poziomie domagają się na przykład banki w przypadku wierzytelności wyznaczanych przez nie z wypowiedzianych umów kredytowych. Stosowanie przez projekt ustawy tarfy ulgowej dla długów banków jest zatem niezrozumiałe.

Jaki problemów projekt ustawy nie rozwiązuje?

Projekt m.in. zupełnie nie dotyka krytycznej sprawy wielkości zadłużenia kredytobiorców, wynikającego z przeliczania kwoty wyrażonej w CHF na PLN.

Projekt nie zabezpiecza także kredytobiorców przed możliwą dalszą nieograniczoną aprecjają kursu CHFPLN.

Autorzy projektu zakładają, że przewartościowanie CHF w połączeniu z niedowartościowaniem PLN powinny prowadzić do stopniowego spadku kursu CHFPLN. Długoterminowe przewidywanie kursów walutowych jest jednak bardzo trudne i obarczone ryzykiem znacznego błędu.

Chyba jednak najważniejszym jest to, że

projektu nie można uznać za uczciwy.

Projekt wychodzi od faktu, że stosowane przez banki w umowach kredytowych mechanizmy były nieuczciwe, a następnie - wbrew obowiązującym w Unii Europejskiej zasadom dotyczącym ochrony konsumentów oraz stosowania klauzul niedozwolonych (o których w projekcie nie ma bezpośrednio mowy) - proponuje osłabione środki znieczulające w imię tzw. "ochrony stabilności systemu finansowego". I to nie tylko w Polsce ale i w Europie. A jak w Europie to i na świecie.

Tymczasem, nawet z raportu KNF dotyczącego poprzedniego prezydenckiego projektu wynika, że banki w Polsce, traktowane łącznie, dysponują wystarczającą ilością kapitału, by - w uproszczeniu - dokonać "przewalutowania" kredytów "frankowych" po kursach z dnia ich zaciągania.

Fakt, że poniosłyby one przy tej operacji straty i ich wskaźniki kapitałowe by gwałtownie spadły. Prawdopodobnie trzy lub cztery mniejsze banki musiałyby pozyskiwać w trybie ratunkowym dodatkowy kapitał lub szukać nabywców na swoje akcje. Ale system by się nie zawalił.

Znacznie gorszą alternatywą dla banków (i systemu finansowego) będzie zapadanie wyroków, podobnych do tego z 29. kwietnia z Sądu Rejonowego w Warszawie, które zamienią kredyty "walutowe" w "złotówkowe", oprocentowane obcą dla PLN stopą procentową LIBOR.

Projekt ustawy nie powinien jednak przeszkadzać kredytobiorcom w dochodzeniu pełni swoich praw na drodze sądowej.

...przynajmniej tak wynika z deklaracji zawartych w uzasadnieniu do projektu ustawy...


Wstępny przegląd projektu ustawy nie ujawnia jednoznacznych przeszkód do udziału w pozwie. Co więcej

wobec ograniczonego zakresu projektu, udział w pozwie wydaje się jedynym sposobem pełnego rozwiązania problemu ze swoim kredytem hipotecznym.

[UPDATE 2016-08-06: Pojawia się coraz więcej głosów prawników obsługujących "frankowe" pozwy, że ustawa - podobnie jak "ustawa antyspreadowa" z 2011 r. - może być niebezpieczna dla toczących się oraz planowanych postępowań sądowych i dlatego bezpieczniej by było, by nie została uchwalona.]

Pierwsze posiedzenie sądu w nowym pozwie zbiorowym przeciwko mBank planowane jest na koniec sierpnia br. Do tego czasu zakładane jest kolejne rozszerzenie grupy. Po przyjęciu pozwu do rozpatrzenia, sąd wyznaczy ostateczny termin na przystąpienie do pozwu. Zwykle wynosi on 2 miesiące.



Prezydencki projekt ustawy z 15. stycznia 2016 r.

Projekt ustawy dot. kredytów "frankowych" skierowany do Sejmu przez Klub Kukiz'15



czwartek, 23 czerwca 2016

Efekty "odwalutowania" należy oceniać na poziomie grupy Commerzbank



Z kredytami "frankowymi" nie byłoby dziś problemu, gdyby nie kryzys gospodarczy, który ujawnił się w 2007 roku i trwa do dzisiaj. Gdyby nie ten kryzys, Polska zapewne weszłaby w 2009 roku do strefy euro. Nie byłoby europejskiego QE. SNB nie musiałby najpierw zamrażać a potem uwalniać kursu CHFEUR, co skutkowało "frankowym szokiem" z 15. stycznia 2015 r. Stopy procentowe byłyby dodanie. A marże pożyczek, którymi mBank finansował akcję kredytową nadal utrzymywałyby się wraz z kosztami CDS-ów na polski dług poniżej 0.2%. mBank mógłby zmieniać oprocentowanie kredytobiorcom "starego portfela" wraz z ruchami LIBOR CHF, gdyż marże kredytowe byłyby wyższe niż koszty pożyczek. Kurs CHFPLN a potem CHFEUR pewnie w 10 lat by wzrósł o jakieś 10%-15%, co jednak nie powodowałoby gwałtownych reakcji kredytobiorców. Ba, kredytobiorcy pewnie puściliby bankowi płazem uzyskiwanie ekstra przychodów w postaci "spreadów", a ustawa "antyspreadowa" nigdy by nie powstała.

Ale z powodu zachłanności banków - w tym Commerzbank i przejętego przez niego Dresdner Bank - kryzys wybuchł.

Aby powstrzymać upadek jednego z dwóch najistotniejszych dla niemieckiej gospodarki banków, niemiecki rząd musiał w 2009 r. praktycznie znacjonalizować Commerzbank.

Motywacja mBanku i Commerzbanku była - przynajmniej do połowy 2007 roku - inna od tej, jaka kierowała udzielaniu kredytów typu sub-prime w Stanach Zjednoczonych.

Nie zmienia to jednak faktu, że mBank z pomocą Commerzbanku stworzył i sprzedawał produkt, który nie był dopasowany do potrzeb i możliwości klientów-konsumentów, oraz nie podjął żadnych działań by zmniejszyć ryzyko swoich klientów, gdy pojawiły się sygnały możliwych problemów. mBank nie oferował żadnych narzędzi pozwalających ograniczyć ryzyko walutowe klientów (wciskał za to produkty strukturyzowane związane z opcjami walutowymi). mBank nie oferował i nie promował możliwości zmiany parametrów kredytu, gdy okoliczności takie działanie sugerowały (mimo że jego dział analityczny sporządzał różnego rodzaju prognozy ekonomiczne i dot. klas aktywów). Wręcz przeciwnie, w 2008 roku, kiedy kurs CHFPLN wykazywał już mocno podwyższoną zmienność, mBank zwiększał "frankową" akcję kredytową, przez co świadomie narażał klientów na prawdopodobną stratę.

Przy ocenie udzielania kredytów "waloryzowanych" przez mBank w 2008 roku trzeba postawić pytanie o klasyfikację prawną tego działania. Bank był wtedy świadomy zarówno załamania na amerykańskim rynku giełdowym, jego głównych przyczyn, jak i ekstremalnego przewartościowania złotego. Dodatkowo, plany dotyczące wejścia Polski do strefy euro zaczęły wtedy być stawiane pod znakiem zapytania. W pierwszej połowie 2008 r., Commerzbank udzielił mBankowi pożyczki o wartości odpowiadającej co najmniej 1.5 mld CHF.

Commerzbank zarabiał zarówno na marży powiązanych z CHF pożyczek EUR, które udzielał mBankowi, różnicy oprocentowania w Szwajcarii i Strefie Euro, dywidendach otrzymywanych od mBank, a także wzrostowi kursu akcji mBanku. Dlatego efekt "odwalutowania" kredytów "frankowych" należy w przypadku mBanku oceniać na poziomie grupy Commerzbank.

środa, 22 czerwca 2016

mBank mógł prezentować prognozy dotyczące kursu CHFPLN, ale mu się nie chciało




mBank w późniejszych latach "frankodawania", a szczególnie wtedy gdy kurs szwajcarskiej waluty zaczął się zachowywać "burzliwie", przedstawiał kredytobiorcom analizy przygotowane przez podmioty zewnętrzne, jak na przykład "Informację o ryzyku walutowym i ryzyku stopy procentowej dla kredytobiorców hipotecznych". Materiał ten został przygotowany przez Fundację na rzecz kredytu hipotecznego, w której Radzie Programowej znajduje się aż dwóch przedstawicieli mBanku. No ale mają w końcu prawo, zasiadać gdzie chcą :)

Gorzej, że analiza, którą mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom koncentruje się na wysokości rat a nie zadłużeniu kredytobiorcy. I nawet w zakładanych scenariuszach skrajnych pokazuje wyższość kredytów "waloryzowanych" nad złotówkowymi. No bo w tych drugich czai się przecież groźny WIBOR ;)

W poprzednim poście napisałem, że mBank nie prezentował możliwych scenariuszy kształtowania się kursu CHFPLN, bo nie był w stanie ich przewidzieć. To dość dziwne stwierdzenie ze strony banku, który od dawna posługuje się wieloma mniej lub bardziej złożonymi instrumentami finansowymi i ma "matkę" (Commerzbank AG), która jest w tym jeszcze bardziej biegła.


Symulacja historyczna kursu CHFPLN

Przygotowanie symulacji zachowania kursu walutowego nie jest - jak teraz wiem ;) - rzeczą bardzo trudną.

Kredyt zaciągałem w IV. kwartale 2006 r. Od denominacji złotego, która miała miejsce w styczniu 1995 roku, było zatem dostępnych niemal 12 lat danych historycznych dla pary CHFPLN. Posługując się tymi danymi, można było zatem sporządzić np. następującą projekcję sięgającą czerwca 2016 r,:


Jak widać, kurs CHFPLN (czarna krzywa) dość szybko oddalił się od najbardziej prawdopodobnej ścieżki (ciągła czerwona krzywa) i obecnie znajduje się w okolicach 80% kwantyla (pomarańczowa kropkowana krzywa). Oznacza to, że z punktu widzenia października 2006 roku, obecny poziom CHFPLN miał prawdopodobieństwo mniejsze niż 20%. Spodziewany w październiku 2006 r. kurs CHFPLN na 15. czerwca 2016 r. wynosił 3.36 zł.

Jestem (niemal) pewien, że mBank (a w roku 2006 r. - BRE Bank) był w stanie przygotować znacznie bardziej realistyczną (zob. zastrzeżenia metodologiczne na końcu posta) symulacje kursu CHFPLN i prezentować ją potencjalnym kredytobiorcom. Ale tego nie robił.

Jak wspomniałem na początku posta, w latach "frankowego boomu", mBank prezentował potencjalnym kredytobiorcom "miękkie" analizy, które nadal pokazywały że kredyt "frankowy" zaciągany przy kursie 2 zł/CHF jest korzystny dla kredytobiorcy.

Gdyby mBank raczył sporządzić wtedy symulację dla kursu CHFPLN, wyglądałoby to groźniej...


Na koniec czerwca 2008 r., spodziewany kurs na 15. czerwca 2016 r. wynosiłby 2.75 zł, czyli 37% powyżej kursu zaciągnięcia. Rzeczywistość była jednak bardziej złośliwa, i kurs CHFPLN znajduje się obecnie powyżej kwantyla 95%, czyli prawdopodobieństwo takiego zdarzenia w ramach tej symulacji jest mniejsze niż 5%. Mówiąc prościej - kurs w wysokości przekraczającej 4 zł praktycznie nie mógł się zdarzyć, a osobę która by go na tym poziomie prognozowała należałoby uznać za niepoprawnego czarnowidza.

To co jednak jest dodatkowo groźne dla symulacji wyliczanej dla danych historycznych kończących się w czerwcu 2008 roku, to gigantyczne odstępstwa kursu do kwantyla 95%, które wystąpiły w 2009, 2011 i 2015 roku. Takie odstępstwa - poczynając od pierwszego z 2009 r. - sugerują, że dla tych danych model jest "źle skalibrowany", zatem wnioskowanie w jego oparciu jest praktycznie niemożliwe. Należy także przypuszczać oddziaływanie innych czynników niż sam kurs walutowy. Tak drastyczne odstępstwa nie występują w symulacji wykonanej na danych 1995-2006.


mBank mógł prezentować prognozy

Jak wynika z powyższych rozważań, mBank mógł - gdyby tylko chciał - prezentować rzeczowe analizy dotyczące możliwego przyszłego kształtowania się kursów walut.

Ale mogły one odstraszać kredytobiorców od zaciągania kredytów "waloryzowanych".  Tymczasem kredyty "waloryzowane" miały wyższą rentowność niż "czysto złotówkowe", w związku z czym mBankowi zależało na ich udzielaniu...


Symulacja kursu CHFPLN do 2030 r.

Na koniec, zdając sobie sprawę z zastosowywanych w konstrukcji symulacji uproszczeń (zob. zastrzeżenia metodologiczne oraz uwagi do modelu pracującego na danych 1995-2008), pozwoliłem sobie przygotować prognozę kursu CHFPLN do czerwca 2030 roku.

Prognoza opiera się na danych od stycznia 1995 roku do połowy czerwca 2015 roku, co daje ponad 20 lat obserwacji. Wybór czerwca 2015 r. wynika z potrzeby odczekania pewnego okresu od szoku wywołanego uwolnieniem kursu CHFEUR przez SNB. Równocześnie wybór tej daty pozwala sprawdzić dopasowanie symulacji do danych rzeczywistych w okresie ostatniego roku. Jak na razie, tj. do 20. czerwca 2016, kurs CHFPLN porusza się bardzo blisko ścieżki największego prawdopodobieństwa.


Model z pewnością wymaga usprawnień, a obliczenia trzeba powtarzać w oparciu o nowe napływające dane, ale w oparciu o dostępne dane i wykorzystywany model można przypuszczać, że:
  • kurs CHFPLN będzie w czerwcu wynosił 4.88 (p=50%), choć może wzrosnąć do 5.94 (P=20%)
  • nie należy się jednak spodziewać wzrostu CHFPLN powyżej 7.31 (P=5%)
  • z drugiej strony, spadek CHFPLN poniżej 3 jest mało prawdopodobny (P~10%)
  • nic na razie nie wiadomo na temat wysokości LIBOR CHF



Zastrzeżenia metodologiczne

Przygotowana symulacja kursu CHFPLN bazuje wyłącznie na danych historycznych dla CHFPLN od stycznia 1995 do momentu rozpoczęcia prognozowania. Symulacja polega na bootstrapie ciągów zwrotów logarytmicznych o długości wynikającej z rozkładu geometrycznego. Bootstrap jest wykonywany 10 tys. razy.

Symulacja nie bierze pod uwagę między innymi różnic w stopach procentowych WIBOR i LIBOR CHF, zmian tych stóp procentowych, ani zachowania na innych parach walutowych, mogących mieć wpływ na kurs CHFPLN.


Pełna nieświadomość ryzyka walutowego mBanku




Banki, w tym mBank zasłaniają się tym, że nie były w stanie przewidzieć zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka w stosunku do polskiego złotego.

W niedawnym wywiadzie dla gazety "Rzeczpospolita", prezes mBanku - Cezary Stypułkowski - pisze, że "[t]o oczywiste, że działające w Polsce banki (...) [nie mogły w] żaden sposób (...) przewidzieć [zdarzeń, które spowodowały umocnienie się szwajcarskiego franka względem polskiego złotego]."

Prezes dodaje że "[r]ównież banki, a przynajmniej mBank, wymagały od kredytobiorców oświadczeń takich jak to nasze, w którym padają następujące słowa: „Pracownik banku przedstawił mi w pierwszej kolejności ofertę kredytu hipotecznego w polskim złotym. Po zapoznaniu się z tą ofertą zdecydowałem, iż dokonuję wyboru oferty kredytu denominowanego w walucie obcej mając pełną świadomość ryzyka związanego z tym produktem".

Mam w tym miejscu dwa pytania do prezesa Stypułkowskiego.

Po pierwsze, jak mBank mógł przedstawić kredytobiorcy porównania ofert kredytów złotówkowego i "denominowanego", skoro bank nie był w stanie - jak twierdzi prezes Stypułkowski - przewidzieć zdarzeń, które mają wpływ na kurs franka szwajcarskiego? Bez projekcji możliwego zachowania kredytu "denominowanego", porównanie go ze złotówkowym nie jest możliwe. Na podstawie słów prezesa, i praktyki, mBank nie był zatem w stanie przedstawić zestawienia kredytów złotówkowego i "denominowanego", by kredytobiorca mógł dokonać świadomego wyboru.

Po drugie, skoro mBank - jak twierdzi prezes Stypułkowski - nie był w stanie przewidzieć wydarzeń, które mogą mieć wpływ na zachowanie franka szwajcarskiego, to jak można oczekiwać, że kredytobiorca-konsument jest w stanie wziąć na siebie ryzyko kursowe, dysponując znacznie mniejszą wiedzą niż bank?

Na marginesie, mBank nie oferował kredytów denominowanych, a twory nazywane kredytami "waloryzowanymi", którym bliżej jest do kredytów indeksowanych. Samych kredytów waloryzowanych nadal nie ma w Prawie Bankowym, pomimo jego "antyspreadowej" nowelizacji w 2011 roku. Ponadto, mBank sam stwierdził, że nie udzielał kredytów walutowych.

A tutaj, jak można szacować przyszły kurs walutowy, bez znajomości zdarzeń, które mają na niego wpływ. No ale chyba nie muszę tego profesjonalnemu bankowi, za jaki uważa się mBank, tłumaczyć.

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Pierwsze posiedzenie prawdopodobnie 31. sierpnia


Sąd Okręgowy w Łodzi wstępnie wyznaczył termin pierwszego posiedzenia w sprawie "Grupy na Frank" na 31. sierpnia 2016 r. (środa).

Termin ten może jeszcze ulegać zmianom, z uwagi na działania podejmowane przez mBank, który od samego początku stara się stosować obstrukcję.

W pozwie uczestniczą obecnie 534 osoby, a kolejne rozszerzenie grupy jest planowane na sierpień.

Osoby posiadające kredyt "waloryzowany" CHF w mBanku mogą się kontaktować z kancelarią, która przygotowała pozew.

Podstawowe informacje o pozwie znajdują się tutaj.


piątek, 17 czerwca 2016

Szkic wezwania do próby ugodowej z mBankiem w sprawie umowy "waloryzowanej"



Zanim na dobre rozpęta się sądowa batalia, może warto spróbować ostatniej z "pokojowych" dróg, jaką jest postępowanie ugodowe?

mBank jest zbyt dumny, więc ja mogę pierwszy wyciągnąć w jego stronę rękę :)

Biorąc poprawkę na to, że pełnomocnicy banków nie chcą negocjować i niemal nigdy nie pojawiają się na posiedzeniach dotyczących postępowań ugodowych, w celu minimalizacji kosztów przygotowany szkic zakłada Wartość Przedmiotu Sporu (WPS) w wysokości 10,000 zł.

Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami, przy sprawach o WPS nie przekraczających 10,000 zł, opłata sądowa wynosi 40 zł. W przygotowanym szkicu wezwania do próby ugodowej, wskazaną Wartością Przedmiotu Sporu jest zadośćuczynienie odszkodowanie w wysokości 10,000 zł, którego kredytobiorca, w związku z zawartą z mBankiem umową kredytu "waloryzowanego" domaga się od banku. Poza tym mBank miałby dokonać restrukturyzacji kredytu "waloryzowanego" na zasadach określonych w ugodzie.

Zaznaczam, że jest to pierwszy szkic wezwania, czekam na opinie prawne na jego temat, i przed złożeniem mogą następować zmiany w jego treści. Ale jakby mBank zdecydował się rozmawiać w oparciu o ten szkic - zapraszam :)

BTW: Każda osoba może zamieszczać komentarze w dokumencie:

https://docs.google.com/document/d/1ccuE9RbImMnJrldF1Jn9aoXtdXdxYv79ZV09mG3e7ek/edit?usp=sharing



wtorek, 31 maja 2016

Do Prezesa Cezarego Stypułkowskiego




Cieszę, że prezes mBanku Cezary Stypułkowski potwierdził w końcu to, czego domyślałem się od wielu miesięcy, że "[w] sumie od lat ekonomiczny wynik na portfelu frankowym jest u nas [w mBank] ujemny."

Niestety muszę zmartwić Pana Prezesa. Bez podjęcia przez mBank realnych działań mających na celu rozwiązanie problemu posiadanego portfela kredytów "frankowych", ta strata się powiększy. I to znacznie.

Biorąc pod uwagę, że większość pożyczek związanych z CHF zostało mBankowi udzielonych przez Commerzbank, będącego równocześnie większościowym akcjonariuszem mBanku, nasuwa się pytanie: ile jeszcze wytrzyma Commerzbank?

W przeciwieństwie do mBanku, Commerzbank cały czas zarabia na udzielonych przez siebie pożyczkach "frankowych" dla mBanku. Równocześnie jednak traci na posiadanym pakiecie akcji mBanku. W ciągu roku, spadek wartości akcji mBanku zbliżył się do 30%. Istotnym powodem spadków, jest nierozwiązany problem kredytów "frankowych". Rozwiązanie ustawowe, jeżeli nie zadowoli kredytobiorców, nie zakończy toczących się postępowań sądowych.

***

Nie jestem zacietrzewionym kredytobiorcą "frankowym". Z wieloma argumentami przedstawionymi przez Prezesa Stypułkowskiego (lub jego ghost writera z agencji PR) muszę się zgodzić. Tym bardziej że spędziłem sporo czasu analizując m.in. dane finansowe mBanku.

Problem z umowami "frankowymi" (w mBanku: "waloryzowanymi") sprowadza się jednak m.in. do błędów w konstrukcji umów, które mBank oferował.

Prezes Stypułkowski pisze:

"Przede wszystkim wyjaśnijmy, że o legalności prowadzonej działalności nie decyduje to, że jest ona opisana w ustawach i nimi wyraźnie dopuszczona, ale to, że nie jest zabroniona. Jeżeli regulator chce czegoś zabronić lub ograniczyć krąg podmiotów, którym wolno daną działalność wykonywać, to wprowadza stosowne zakazy lub koncesje."

Działalność bankowa jest koncesjonowana. Kredyt bankowy został precyzyjnie zdefiniowany w art. 69 Prawa Bankowego (wersja przed 2011 rokiem). Umowa kredytowa musi dokładnie wypełniać zawarte w prawie warunki.

Zmiana umowy nazwanej, wykonywanej przez koncesjonowany podmiot jakim jest bank, jest możliwa wyłącznie w takim zakresie, w jakim nie zmienia ona natury stosunku. Naturą kredytu jest płatne udostępnienie przez bank określonej kwoty pieniędzy za wynagrodzeniem.

Kredyty "waloryzowane" oferowane przez mBank jednoznacznie określają wielkość udostępnianych środków, tj. kwotę kredyt. To ta kwota, zgodnie z Prawem Bankowym, ma zostać przez kredytobiorcę zwrócona bankowi. Kwota kredytu w umowach "waloryzowanych" mBanku została jednoznacznie określona w polskim złotym (PLN).

Gdyby pomimo jednoznacznego określenia w umowie kwoty kredytu w PLN, istniały jakieś wątpliwości co do wielkości kwoty kredytu, warto spojrzeć na pobraną przez mBank prowizję od uruchomienia kredytu. Prowizja ta jest naliczana od kwoty kredytu.

Wielkość pobranej prowizji można sprawdzić w wyciągu z rachunku kredytowego. Pobrana przez mBank prowizja wynosi dokładnie x% od określonej w umowie kwoty kredytu PLN. Nie jest to x% od najpierw "zwaloryzowanej" kwoty wyrażonej w CHF, a następnie ponownie przeliczonej na PLN z zastosowaniem kursów z tabel bankowych, ale dokładnie wielkość wynikająca z kwoty kredytu PLN określonej w umowie kredytowej.

Zgodnie z Prawem Bankowym, kredytobiorca jest zobowiązany do zwrotu bankowi wykorzystanej kwoty kredytu (powiększonej o oprocentowanie). Zgadzam się, z Prezesem, że to kredytobiorca potrzebował złotówki, więc mBank nie dał mu franków, z którymi musiałby lecieć do kantoru, zamienić je na PLN i dopiero wtedy zapłacić za dom czy mieszkanie. Kredytobiorca otrzymał od banku dokładnie kwotę kredytu PLN określoną w umowie i z tej kwoty skorzystał. Ponieważ "waloryzacja" nastąpiła w momencie udostępnienia kredytu, wyrażona w PLN wartość "zwaloryzowanych" środków w CHF już na początku umowy była o kilka procent wyższa niż wartość kredytu PLN. Ale kredytobiorca korzystał z kwoty kredytu PLN, a nie z kwoty "zwaloryzowanej".

Złożony na początku kwietnia br. pozew zbiorowy przeciwko mBank zawiera więcej argumentów świadczących o tym, że umowy "waloryzowane" mBanku są z powodu zawartych w nich błędów nieważne.

***

Chciałbym się jeszcze krótko odnieść do drugiego fragmentu wypowiedzi Prezesa Stypułkowskiego:

"Kredyty wypłacane w złotych i zawierające klauzulę waloryzacyjną opartą o kurs wybranej waluty obcej to nic nowego, stosowane były w obrocie gospodarczym na długo zanim zaczęto udzielać kredytów frankowych. Podstawą prawną ich funkcjonowania jest zasada swobody umów określona w kodeksie cywilnym.

Istotą kredytów z klauzulą waloryzacyjną jest to, że są one wypłacane w złotych. Wynika to najczęściej z natury transakcji zawieranej między kredytobiorcą a jego kontrahentem. W przypadku nieruchomości mieszkaniowych sprzedawca zawsze chciał otrzymać zapłatę w złotych. "

Umowy kredytowe można z grubsza podzielić na trzy klasy:

1. złotówkowe
2. dewizowe / denominowane
3. waloryzowane / indeksowane

Zanim rozpoczął się "frankowy szał", stosowane były przede wszystkim dwa pierwsze rodzaje umów, czyli albo złotówkowe albo dewizowe. Pod kątem przywołanego cytatu, interesujące są dla nas głównie umowy dewizowe / denominowane.

Kwota kredytu w umowach dewizowych / denominowanych jest jednoznacznie określona w walucie. Bank dla wygody kredytobiorcy może dokonać wypłaty kwoty kredytu w polskim złotym, z zastosowaniem swoich tabel kursowych. Podobnie może przyjmować od kredytobiorcy spłaty rat w polskim złotym i przeliczać je na potrzeby kredytu na walutę.

Umowy "waloryzowane" mBanku nie są jednak umowami dewizowymi / denominowanymi. Kwota kredytu w tych umowach została jednoznacznie określona w PLN. Są to zatem umowy złotówkowe.

Ponieważ nikt nie powinien uważać się za nieomylnego, bardzo bym prosił o przesłanie umowy indeksowanej lub waloryzowanej sprzed 2000 roku (albo nawet sprzed 2002 r., kiedy zniesiona została zasada walutowości). mBank posiada mój email :)

***

UPDATE 2016-06-09

Prezes Stypułkowski odpowiada internautom, internauci nie do końca zgadzają się z prezesem.


UPDATE 2016-06-02

Na stronach stowarzyszenia "Stop Bankowemu Bezprawiu" został wczoraj opublikowany tekst Tomasza Nowaka będący szczegółową analizą tez stawianych przez Prezesa Stypułkowskiego - zachęcam do lektury!


***

Mimo, że - jak napisałem wcześniej - umowy "waloryzowane" mBanku powinny być uznane za nieważne, widzę pewne pole do kompromisu. Kompromis ma to do siebie, że jego uczestnicy nie do końca są z niego zadowoleni. Ale może warto w końcu zacząć poważnie rozmawiać, zanim sytuacja zrobi się nieodwracalna?

***

Post powstał w odpowiedzi na artykuł "Franki - odpowiedź bankowca", opublikowany w RzP 2016-05-30

środa, 25 maja 2016

Mechanizm przeliczenia początkowego w umowach mBank był od początku niedozwolony




19. kwietnia br. Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (SOKiK) wydał kolejny wyrok dotyczący niedozwolonego charakteru zapisów w stosowanych przez mBank umowach kredytów "waloryzowanych".

SOKiK uznał za niedozwolony zapis regulujący przeliczanie kwoty kredytu (PLN) na wartość "zwaloryzowaną" wyrażoną w CHF - tzw. "przeliczenie początkowe". Zapis o którym mowa to:

„Przeliczenia kredytu na walutę waloryzacji Bank dokonuje wg kursu kupna danej waluty z Tabeli kursowej Banku obowiązującej w dniu i godzinie uruchomienia kredytu”

Zapis ten leży u podstaw mechanizmu waloryzacji stosowanego przez mBank. Umowy "waloryzowane" mBanku zakładają, że:

  1. kwota kredytu (określona w umowie w PLN) zostaje przeliczona na kwotę w CHF z zastosowaniem przywołanego zapisu;
     
  2. w oparciu o "zwaloryzowaną" kwotę wyrażoną w CHF wyznaczany jest harmonogram spłaty rat; umowy określają, że harmonogram jest wyznaczany w CHF;
     
  3. poszczególne raty wyrażone w CHF są przeliczane na PLN z zastosowaniem innego zapisu umownego.
Skoro sąd uznał, że przeliczenie kwoty kredytu (PLN) na wartość "zwaloryzowaną" (CHF) było od początku niedozwolone, określenie wartości "zwaloryzowanej" (CHF) nie jest możliwe. To z kolei prowadzi do niemożliwości wyznaczenia harmonogramu kredytu, który zgodnie z umową ma być wyznaczany w CHF.

Równocześnie, zapis umowny określający sposób przeliczania poszczególnych rat wyrażonych w CHF na kwoty w PLN został wcześniej uznany za niedozwolony i wpisany do rejestru klauzul niedozwolonych prowadzonego przez UOKiK pod numerem 5743.

Umowy "waloryzowane" mBanku po wykreśleniu wszystkich niedozwolonych zapisów, na których mBank uzyskiwał korzyści kosztem konsumentów, zaczynają przypominać to, co widać na powyższej grafice.

W oparciu o niedozwolony charakter zapisów stosowanych w umowach mBanku, pod koniec kwietnia br. Sąd Rejonowy w Warszawie wydał wyrok uznający kredyt udzielony przez mBank za nie podlegający "waloryzacji" oraz oprocentowany stawką związaną z LIBOR CHF.



Mimo iż zarówno przytoczony wyrok SOKiK (XVII AmC 2939/14) jak wyrok Sądu Rejonowego w Warszawie (VI C 1713/15) są zbyt świeże by być prawomocne, w połączeniu z wcześniejszymi wyrokami, widać kształtującą się linię orzecznictwa. Ponieważ stosowany w umowach mBank mechanizm "waloryzacji" od początku był niedozwolony, istnieją wyłącznie dwie możliwości:
  1. kontynuowanie umów po usunięciu zapisów niedozwolonych, jeżeli jest to po tej operacji możliwe, albo
     
  2. unieważnienie umów, w przeciwnym przypadku.
mBank może jeszcze wybierać między tymi dwoma opcjami. Zanim zrobią to za niego sądy.


wtorek, 24 maja 2016

Ponad 500 uczestników pozwu przeciwko mBank



W dniu wczorajszym (tj. 23 maja 2016 r.), grupa uczestników pozwu zbiorowego przeciwko mBank powiększyła się do 534 osób. W efekcie tego rozszerzenia, wartość przedmiotu sporu przekroczyła 122 miliony złotych.

Wczorajsze rozszerzenie jest pierwszym od złożenia pozwu na początku kwietnia, ale nie ostatnim. Osoby, które posiadają kredyt "waloryzowany" w mBank mogą nadal kontaktować się z kancelarią, która prowadzi pozew - Gabrysiak Niedużak Adwokaci.

Moment konfrontacji z mBankiem zbliża się nieubłaganie. Mimo że osoby z mBanku przeglądają ten blog, chyba nie do końca zdają sobie sprawę z tego, co w ich kierunku zmierza ;)

Podstawowe informacje na temat pozwu, w tym sposób kontaktu z kancelarią znajdują się w sekcji "Informacje o pozwie".

poniedziałek, 9 maja 2016

Bo tak nakazuje Dyrektywa UE 93/13!



Mec. Barbara Garlacz z Harvest Legal House wyjaśnia w TVN24bis dlaczego, po usunięciu z umowy kredytowej mBank zapisów uznanych przez sąd za abuzywne, dostajemy kredyt wynoszący tyle ile kwota kredytu PLN, ale oprocentowany według stawki LIBOR CHF.

Wypowiedź dotyczy wyroku warszawskiego Sądu Rejonowego, który 29. kwietnia potwierdził, że waloryzacja stosowana w umowach kredytowych mBank była niedozwolona (sygn. spawy VI C 1713/15).

Decyzja sądu wynika z dyrektywy Unii Europejskiej 93/13, która nakazuje by w przypadku stwierdzenia, że jakieś zapisy umowy są niedozwolone (inaczej: abuzywne), wykreślić je z umowy i wykonywać umowę dalej, jeżeli to tylko jest możliwe.

Wykreślenie niedozwolonych zapisów z umowy i zmuszenie przedsiębiorcy (tu: banku) do wykonywania tak wykastrowanej umowy jest karą dla niego za zamieszczenie w niej zapisów, których intencją było uzyskiwanie nieuprawnionych korzyści kosztem konsumenta.

Tu nie ma nad czym się zastanawiać i nie ma litości. Umieściłeś w umowie niedozwolone zapisy, co więcej - korzystałeś z nich, to teraz ponieś tego pełne konsekwencje.

Niedozwolony charakter zapisów waloryzacyjnych od dłuższego czasu potwierdzają sądy. A mBank się nie stosuje do wyroków - przedłuża postępowania i... nakłania sędziów to komplikowania prostej sprawy. Jasne, ma o co walczyć - gra toczy się o kilka miliardów złotych. Ale znacznie więcej w końcu zapłaci za swoje nieetyczne zachowanie.

Tak jak Commerzbank:



sobota, 30 kwietnia 2016

Stało się - waloryzacja była niedozwolona i nie wiąże konsumenta




"W dniu dzisiejszym (dotyczy: 29-04) Sąd Rejonowy dla Warszawy - Śródmieścia jako sąd pierwszej instancji uwzględnił powództwo konsumenta przeciwko mBank S.A. w sprawie kredytu waloryzowanego kursem franka szwajcarskiego (CHF). 

Sąd uznał, że stosowane przez bank postanowienia umowy w zakresie przeliczania kwoty kredytu i rat na walutę obcą są postanowieniami niedozwolonymi, ponieważ bank nie określił sposobu ustalania kursu i zastrzegł sobie możliwość ustalania tego kursu jednostronnie. 

W rezultacie sąd uznał, że tak określona waloryzacja do waluty obcej nie wiąże konsumenta przy jednoczesnym utrzymaniu w mocy umowy kredytowej w pozostałym zakresie. 

Na tej podstawie zasądzono od banku na rzecz kredytobiorcy kwotę odpowiadającą różnicy pomiędzy rzeczywiście pobranymi ratami spłaty a ratami, które miał prawo pobrać bank, gdyby nie stosował niedozwolonych postanowień. 

Orzeczenie jest nieprawomocne."

źródło: informacja podana przez kancelarię Drzewiecki Tomaszek

Uzasadnienie do wyroku VI C 1713/15: http://orzeczenia.srodmiescie.warszawa.so.gov.pl/content/$N/154505300003003_VI_C_001713_2015_Uz_2016-04-29_002

UPDATE 2016-05-28: Opublikowany wyrok, na razie bez uzasadnienia: http://orzeczenia.srodmiescie.warszawa.so.gov.pl/content/$N/154505300003003_VI_C_001713_2015_Uz_2016-04-29_001


środa, 27 kwietnia 2016

Dlaczego pozew zbiorowy a nie indywidualny?

Pozew zbiorowy w sprawie o "odwalutowanie" kredytów "frankowych" wydaje się najlepszym sposobem dochodzenia swoich praw w sądzie.



Drugi pozew zbiorowy przeciwko mBank został złożony 4. kwietnia. Jest to drugi pozew zbiorowy przeciwko mBank w związku z kredytami "frankowymi", które ten bank udzielał. Poprzedni pozew zbiorowy, Grupy na Bank, rozpoczął się w grudniu 2010 roku i... nadal trwa.

Wcześniejszy pozew zbiorowy przeciwko mBank dotyczy oprocentowania kredytów "waloryzowanych" ustalanego decyzjami zarządu. W wielu indywidualnych sprawach kredytobiorcy uzyskali korzystne dla nich wyroki i odzyskali nadpłaty wynikające z zawyżanego przez mBank oprocentowania. Sprawy indywidualne w dwóch instanacjach trwały zwykle nie dłużej niż dwa lata. Dlaczego zatem pozew zbiorowy praktycznie w tej samej sprawie trwa ponad pięć lat i jego końca nie widać?

Długotrwałość i dotychczasowa nieskuteczność pierwszego pozwu zbiorowego przeciwko mBank spowodowała krytykę tej formy dochodzenia praw przez kredytobiorców i przekonywanie o wyższości pozwów indywidualnych.

Krytycy pozwów zbiorowych nie zwracają jednak uwagi na (co najmniej) dwie sprawy:

  • wartość przedmiotu sporu w pozwach o "odwalutowanie" przekracza 50 tys. złotych, stanowiące próg umożliwiający skierowanie skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego
     
  • koszty pozwu indywidualnego w sprawie o "odwalutowanie" mogą przekroczyć kilkadziesiąt tysięcy złotych, a mało kto może liczyć na adwokata z urzędu i zwolnienie z kosztów sądowych

Sprawy o zawyżane przez mBank oprocentowanie mogły się szybko skończyć, gdyż wartość przedmiotu sporu w nich zwykle nie przekraczała kilkunastu tysięcy złotych. Po uzyskaniu "prawomocnego" wyroku w II instancji, mBank nie miał możliwości złożenia skargi kasacyjnej.

W przypadku pierwszego pozwu zbiorowego przeciwko mBank w sprawie o zawyżone oprocentowanie, to nie procedura pozwu zbiorowego zawiodła. "Prawomocny" wyrok w sprawie został wydany przez Sąd Apelacyjny w Łodzi 30. kwietnia 2014 roku (sygn. akt I ACa 1209/13), czyli po niecałych trzech i pół roku od złożenia pozwu. Fakt, ceremonia pozwu zbiorowego dodała półtorej roku do uzyskania "prawomocnego" wyroku. Ale to nie ona spowodowała, że proces wciąż nie jest zakończony.

Korzystając z tego, że wartość przedmiotu sporu w pozwie zbiorowym przekraczała "magiczne" 50 tysięcy złotych, mBank skierował skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Proceduralnie wszystko w porządku, ale czy przypadkiem coś się nie kryje za stwierdzeniem prezesa mBanku, że jeszcze nie przegrał żadnej sprawy kasacyjnej?

Niezawodny Sąd Najwyższy wykazał się prawdziwą wirtuozerią i nie zważając na ideę Dyrektywy UE 93/13 rozpołowił zapis uznany za niedozwolony na połowę (sygn. akt. II CSK 768/14). Wszystko to oczywiście, według deklaracji, w celu ochrony konsumentów... Słowa niewiele kosztują, ocena faktów sugeruje jednak ochronę interesów banku przez sędziego lub sędziów Sądu Najwyższego. Bank zyskał dodatkowy czas, a wyrok lekko naruszył dotychczasową linię orzecznictwa dotycząca skutków umieszczenia zapisów uznanych za niedozwolone w umowach.

W przypadku indywidualnych spraw o "odwalutowanie", wartość przedmiotu sporu będzie prawie na pewno wyższa niż 50 tysięcy złotych. mBank będzie miał zatem możliwość złożenia skargi kasacyjnej, co przedłuży postępowanie i - opierając się na doświadczeniu Grupy na Bank - da niestety możliwość zepsucia wyroków niższej instancji przez Sąd Najwyższy.

Wyroki w sprawach o "odwalutowanie" nie będą zatem zapadały tak szybko jak w przypadku spraw o zawyżone oprocentowanie. Same sprawy o "odwalutowanie" są bardziej złożone, a przez to zrozumienie przez sądy rozkładu zysków i strat pomiędzy kredytobiorcą i bankiem dużo trudniejsze. Jak dotychczas, poza przypadkami gdy bank pomylił się w wyznaczaniu kosztów kredytu, nie zapadł żaden korzystny wyrok dla kredytobiorców w sprawach o "odwalutowanie". Nie znaczy to, że pozwy składane przez kredytobiorców są bezpodstawne. Czasami są jednak niedopracowane, podczas gdy przedstawienie roszczeń jest dużo trudniejsze. Przygotowanie dobrze umotywanego pozwu o "odwalutowanie" wymaga znacznie większego nakładu czasu i środków, co pociąga za sobą skorzystanie z najlepszych prawników.

No właśnie, środków. Przegrana już w pierwszej instancji może kredytobiorcę kosztować 25. tys. złotych. Udział w pozwie zbiorowym kosztuje obecnie poniżej tysiąca złotych. Za wszystkie instancje.

Dochodzenie roszczeń przez kredytobiorców "frankowych" w sprawach dotyczących "odwalutowania" w formie pozwów zbiorowych wydaje się zatem najlepszym rozwiązaniem. Obrzędy pozwu zbiorowego wymagają dodatkowego roku-półtorej od złożenia pozwu, ale zyskuje się za to większy potencjał do nieuchronnej walki na poziomie Sądu Najwyższego i znacznie niższe koszty. Nic zatem dziwnego, że na taką formę pozwu zdecydowało się ponad 4,000 kredytobiorców z Banku Millennium, ponad 500 z BPH, blisko 100 z Getin Bank czy dalszych ok. 100 z Raiffeisen Polbank. W kwietniu do tego grona dołączyło - na początek - 390 kredytobiorców z mBank.

Cóż, wygląda rzeczywiście na to, że pozwy zbiorowe po prostu są trendy ;)



czwartek, 21 kwietnia 2016

Bo pozwy zbiorowe są trendy ;)

źródło: "Suits"

Masz kredyt "waloryzowany" w mBank i zastanawiasz się, czy warto cokolwiek z nim zrobić. Przecież nie jest tak źle. Spłacasz spokojnie raty i z lekkim politowaniem czasami przeglądasz artykuły o "frankowiczach" krzyczących coś na ulicach, że są okradani czy coś. "Frankowicze", co to w ogóle za głupia nazwa. Przedszkolaki.

Chodzisz sobie co dzień do pracy, nie masz czasu zajmować się takimi błahostkami. Ważniejsze przecież są wyniki Ligi Mistrzów / nowa ekskluzywna kolekcja H&M*. (* niepotrzebne skreślić)

Wczoraj w samochodzie była znów jakaś audycja na temat kredytów indeksowanych czy denominowanych, kurde, nie wiem o co chodzi. Ale coś może w tym być...?

Pozew zbiorowy jest właśnie dla Ciebie!

  • nie angażuje Twojego cennego czasu - wszystkim zajmuje się profesjonalna kancelaria prawna, posiadająca doświadczenie w prowadzeniu pozwów zbiorowych i do tego konkretnie przeciwko mBank - pełny outsourcing!
  • koszty Cię specjalnie nie interesują, ale dla Twojej wiadomości - są mniejsze niż wysokość przeciętnej raty kredytowej i do tego wygodnie rozłożone na roczne raty installments; pewnie więcej wydajesz miesięcznie na kawę w Starbucks niż wyniosą rocznie
  • nie musisz się martwić że ucieka Ci okazja - udział w pozwie zbiorowym przerywa bieg przedawnienia
  • politykom nie wierzysz, no ale jakby przypadkiem udało im się w końcu coś rozsądnego wymyślić, to wciąż będzie można z tego skorzystać - WIN-WIN!
  • już niemal 400 osób takich jak Ty bierze udział w pozwie - nie będziesz sam

Gdyby jeszcze była bezpłatana infolinia...No ale przynajmniej mają email :)

Informacje o pozwie można uzyskać kontaktując się z Kancelarią, korzystając z adresu email: kancelaria@gnadwokaci.pl lub pod numerem telefonu 22 110 50 66, w poniedziałki, środy i piątki w godzinach 13:00 - 16:00.

Najbliższe rozszerzenie grupy jest planowane w maju. Dobrze by było wyrobić się z formalnościami do 24. kwietnia, ale zadzwoń jak to dokładnie jest.


wtorek, 19 kwietnia 2016

Nazywanie umów kredytowych mBanku "waloryzowanymi" to pomyłka

W latach 90., kiedy w Polsce szalała inflacja (która doprowadziła do denominacji złotego 10,000:1 w 1995 roku), zdarzały się umowy pożyczek powiązanych z kursami walut obcych.

Celem zastosowania w tych pożyczkach odniesień do walut obcych rzeczywiście była waloryzacja - ochrona wartości pieniądza w czasie. I była ona uzasadniona przy ówczesnej inflacji:

199527,8
199432,2
199335,3
199243
199170,3
1990585,8
1989251,1

W pierwszych latach XXI w., inflacja w Polsce spadła jednak do niskich poziomów jednocyfrowych. Ba, ostatnio ocieramy się o deflację! W takich warunkach, stosowanie kursów walutowych do waloryzacji nie ma racjonalnego uzasadnienia. Wystarczającym mechanizmem ochrony wartości pieniądza jest zmienna stopa procentowa - WIBOR. No chyba że ktoś się chce ekstra nachapać...

Umowy kredytowe powiązane z kursami walut, które mBank nazwał "waloryzowanymi", nie miały na celu waloryzacji, a przekształcenie strumieni pieniężnych w celu zmiany wielkości rat. Bardziej właściwą nazwą dla takiej operacji jest indeksacja a nie waloryzacja (może dlatego umów waloryzowanych nie ma w "ustawie antyspreadowej"?).

Kiedy porównamy inflację ze zmianami kursu CHFPLN z ostatnich 10 latach, wyraźnie widać, że aprecjacja CHFPLN drastycznie (o ok. 40 pp) przekroczyła wzrost poziomu cen:


Można na to spojrzeć także inaczej - sprawiedliwość prosi się ograniczenia ryzyka walutowego do 20% w stosunku do kursu zaciągnięcia kredytu. Tak jak sugerował KNF w rekomendacji S 2006.

No dobrze, ale przecież akurat mBank podobno pożyczał franki od swojej matki czyli Commerzbank?
Nie do końca... Na początku swojej "frankowej przygody", mBank finansował udzielane przez siebie kredyty "waloryzowane" depozytami klientów w euro.


Następnie przez moment brał środki od innych banków - np. Bayerische LB. To taki niemiecki bank, który zainwestował 24 miliardy EUR w kredyty sub-prime w Stanach Zjednoczonych i poniósł na tym miliardowe straty. Ponieważ to regionalny bank, kilka politycznych głów też poleciało.

Najwyraźniej jednak ktoś w grupie Commerzbank stwierdził, że lepiej by było (czytaj: większe zarobki) jak najwięcej operacji przeprowadzać w rodzinie. mBank (wtedy jeszcze BRE Bank) zaczął zatem zaciągać pożyczki powiązane z CHF w Commerzbanku.

Pożyczki te "porządnie" przechodziły przez szwajcarskie banki. Ale żadnym z nich nie był szwajcarski oddział Commerzbanku. Commerzbank miał od dawna oddział w Szwajcarii. Ale aktywa tego oddziału nie pozwalały na takie pożyczki, jakie Commerzbank udzielał mBankowi. Commerzbank, tak jak BayernLB, faktycznie pożyczał mBankowi euro. Tak, zostało ono skonwertowane na moment na CHF, ale źródłem tych franków były niemieckie depozyty.

Co więcej, dzięki różnicy stóp procentowych w Szwajcarii i Niemczech (strefie euro), Commerzbank mógł korzystać na wyższym oprocentowaniu swoich środków. Instrumenty podobne jak CIRS i inne FX Swaps były używane przede wszystkim przez Commerzbank a nie mBank. Część sprawozdań finansowych Commerzbank nt. inżynierii finansowej czyta się z przyjemnością ;)

Skoro zatem mBank najprawdopodobniej cały czas korzystał ze źródeł finansowania w euro, to o jakim ryzyku walutowym realnie mówimy? W stosunku do PLN, w okolicach 15%:


poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Podana w umowach "waloryzowanych" mBank kwota kredytu stanowi ograniczenie zobowiązania kredytobiorcy

W 19. lutego 2016 r. Związek Banków Polskich skierował do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów pismo związane z ujemną stopą procentową LIBOR CHF. W piśmie tym ZBP wykazywał, że określona w art. 69 Prawa Bankowego umowa kredytu nie pozwala by doszło do wzbogacenia kredytobiorcy.

Kredytobiorca jest zobowiązany do zwrotu wykorzystanego kredytu wraz z odsetkami oraz zapłaty prowizji od udzielonego kredytu.

Zgoda.

Jak kwota kredytu jest określona w umowie kredytu? Kwota złotówek.

Jaką kwotę otrzymał od mBanku i wykorzystał kredytobiorca? Kwotę złotówek.


No dobrze, ale co w umowie kredytu robią "franki"?


"Waloryzacja" została zastosowana, by zmienić strumień pieniędzy (rat) wynikający z udzielonego przez bank kredytu (kwota kredytu w PLN)  na zależny od kursu CHFPLN oraz oprocentowania LIBOR CHF.

Korzyścią takiej zamiany dla kredytobiorcy były oczekiwane niższe raty. To z kolei przenosiło się na wyższą zdolność kredytową wyznaczaną przez bank, a zatem możliwość udzielenia większego kredytu lub czasami w ogóle umożliwiało jego udzielenie.

Kredytobiorca miał zatem płacić niższe raty. A bank mógł pozyskać klienta, dać mu większy kredyt (od którego są większe prowizje, odsetki itp.). A także zarabiać na spreadach i innych "podrasowaniach" umowy.

W całym okresie obowiązywania umowy kredytowej (czyli na przykład 30 lat), zakładając to co sam prezentował bank, strumień płatności z kredytu "waloryzowanego" powinien być nieco niższy niż dla kredytu czysto złotówkowego (bank ma również niższe koszty finansowania kredytu). Pomimo trwającej od kilku lat aprecjacji CHFPLN, wciąż może się tak zdarzyć. O ile tylko utrzyma się odpowiednia różnica stóp procentowych WIBOR i LIBOR.

Problem pojawia się przy konieczności (np. BTE) lub potrzebie (np. sprzedaż mieszkania) wcześniejsze spłaty. Jeżeli weźmiemy aktualną wartość zadłużenia znajdującą się w sporządzanym w CHF harmonogramie spłaty kredytu i przeliczymy ją na złotego z zastosowaniem bieżącego kursu CHFPLN, kwota jaką należałoby spłacić często przekracza kwotę kredytu!

Dla przypomnienia - kwota kredytu, to ta jedyna jednoznacznie wykazana w umowie kredytowej wartość. Wartość w złotych polskich.



Gdyby ktoś miał wątpliwości, mBank sam przy okazji wdrażania rekomendacji S II stwierdził, że

"nie udzielał i nie udziela kredytów walutowych, a jedynie kredyty waloryzowane kursem waluty obcej"

mBank nie oddał zatem do dyspozycji kredytobiorców franków - jak by to było w umowie walutowej - ale złotówki.

Mamy zatem kredyt w złotym, dla którego strumień płatności rat został przeliczony z użyciem CHFPLN-LIBOR CHF. Obowiązek zwrotu kredytu dotyczy jednak wyłącznie kwoty kredytu (w PLN), powiększonej o należne oprocentowanie oraz prowizje.

Podana w umowie kredytowej jedyna kwota kredytu (w PLN) stanowi ograniczenie zobowiązania kredytobiorcy. Jeżeli umowa sugeruje coś innego (np. zapisy dotyczące wypowiedzenia umowy przez bank), działa ona wbrew ustawie, a zatem takie zapisy są bezskuteczne.

Swoją drogą, czy umowa udająca umowę kredytową określoną w Prawie Bankowym, ale stosująca zamianę strumieni pieniężnych z jednej waluty na drugą, rzeczywiście jest umową kredytu czy może CIRS-em między bankiem a kredytobiorcą konsumentem?

W tym drugim przypadku, ilu kredytobiorców przeszło przed podpisaniem umowy badanie MiFID?